![]() |
ZAPISKI O NASZYM WSPÓLNYM ŻYCIU NA DOBROWOLNEJ EMIGRACJI W SZWECJI...
Blog > Komentarze do wpisu
Zmiana czasu na zimowy......dziś nastąpiła, więc po wczorajszej urodzinowej imprezie mogliśmy nieco odespać... przynajmniej moglibyśmy gdyby nie nasz niezwodny budzik, któr postanowił umilić poranek cioci Asi (Joana w wersji szwedzkiej) i wujkowi Mackowi. W zwiazku z tym o jakiejs niemozliwie wczesnej porze przyszedł ich zagadywac i w naszym pokoju slychać to było jako takie mruczando,nie dające zasnąć po przebudzeniu w związku z czym musiałam sciągnąc swoje zezwłoki i wyekspediować go do pokoju spowrotem. Co rzeczonym ciociom i wujkom niewiele pomogło bo na terenie Dawidowa zaczęły się odbywać walki i bitwy Francuzów z Wikingami czy jakoś tak,nie raz jakiś ranny rycerz czy żołnierz padał np. na drzwi,albo wydawał jakiś okrzyk bojowy i dla tych co spali na goscinnym łóżku w salonie pojedyńcze drzwi nie stanowiły wystarczającej bariery dzwiękochłonnej... A impreza była nawet podwójnie urodzinowa bo Joanna swoje 18 lat skonczyla 3 dni wczesniej i postanowilismy swietowac wspolnie we dwie.Milo bylo,towarzystwo nie bylo wielkie bo dwojka nam sie ze wzgledow chorobowych wykruszyla, ale pozostala 4 zaproszonych doroslych i 1 dziecko wraz z gospodarska 4ką doroslych i dzieckiem sztuk 1 bawila sie wysmienicie. Alkoholu poplynelo akurat,zeby zapewnic dobry humorek, dyskusje na szczescie rzadko schodzily na polityke i toczyly sie generalnie w milej i przyjacielskiej emigranckiej atmosferze. W ddoatku na sam koniec okazalo sie ,ze siostra naszej Gosi powila coreczke i zdazyla przez 24 wiec chac-nie chcac zrobila mi maly prezent urodzinowy :-) Kolejny skorpionik a wlasciwie skorpionica urodzona w tym pieknym pazdziernikowym dniu,hehe... Kiedy juz zostali tylko gospodarze czyli my i Niamki rozmowki przeplatane poczatkami sprzatania trwaly prawie do 2giej w nocy,a wtedy juz mozna bylo zaczac przestawiac zegarki ;-) Dostalam slicznego storczyka i fiolka, piekny wazon na swieczki i lampion , szal a od meza i synka ramke cyfrowa na zdjecia,ktora zamierzam sobie zabrac do pracy :-) zebym w wolnych chwilach mogła sobie poglądać moich chłopaków.No i dostałam sporo życzeń telefoniczno-netowo-mailowo-skypowo-naszoklasowych za co jeszcze raz wszystkim dziękuję :-) Asienka od nas dostala m.in. zestaw pokerowy z żetonami i kartami,więc mamy co robić w długie weekendowe zimowe wieczory ;-) a co,jak kupować prezent to pożyteczny :-) dla otoczenia. Poza tym dostala podobne kwiatki no i slicznego łosia na przyszłe komodę,kominek lub inne miejsce reprezentacyjne w przyszlym domku w Szwecji :-) Pierwsza część jej swiętowania miała miejsce w Umeå, do ktorego pojechalismy w ostatni wtorek, ona z 2jką ludzi od siebie z pracy a ja z moimi chłopakami. Zrobili sobie 3 dni wolnego ze szkoły i dzięki temu byliśmy troche więcej razem. Mieszkalismy w nawet fajnym hoteliku ( najfajniejsze bylo w nim to, że 1osobowy pokój dla mnie funduje pracodawca, więc płacilismy tylko różnicę w cenie do 2osobowego pokoju a Dawid mógł spać za damo bo spał na materacu na podłodze ) , blisko miejsca, gdzie odbywały się moje wykłady czyli Folkets Hus - rodzaj naszego Domu Kultury, w Kramfors raczej cichy i malo użytkowany, w Umeå stanowi centrum życia wykładowo-koncertowego miasta, wielkością podobnego do Legnicy,ale znaczeniowo w polnocnej Szwecji porównywalnego pewnie do Wrocławia. Przy czym wiele go nie zobaczylismy mieszkalismy w zasadzie w centrum i chłopcy pobiegali sobie po sklepach. Potwierdziły się nasze wcześniejsze spostrzeżenia, że w dziedzinie ubrań a zwłaszcza butów tutejszy styl nie odpowiada nam w 95% więc raczej będziemy się zaopatrywać w Polsce, wyjątek stanowi chyba tylko odzież sportowa i kurtki,niektore kozaki... Wszystko to jest ładne,ale i droższe niż w Polsce, tyle,że chyba też lepszej jakości, więc w sumie warte swojej ceny... Wykłady można uznać za dośc udane, zwłaszcza jedna część a to dzięki osobie wykładowcy, który Asi od razu nie wyglądał na Szweda ;-) Okazało się,że korzenie ma w Środkowej Europie w okolicach Słowacji, Węgier itp. choć już 40 lat mieszka w Szwecji. Jest naprawdę dobry w tym jak wykłada i chyba nawet o korzeniu pietrzuszki potrafiłby ciekawie opowiadac ;) Drugiego dnia dojechal do nas Maciek i poszlismy na kolacje urodzinowa.Kosztowala nas ona troche auććć no ale spędziliśmy czas w miłej atmosferze (Dawidek po wspólnej naradzie zgodził się zostać w hotelu bo i dla nas i dla niego pobyt w takiej restauracji byłby męką a tak zjadł coś co woli i obejrzał bajkę a my mogliśmy cieszyć się zarełkiem bez stresowania się tym,że Dawid nie chce go wziaść do buzi ;-) np. ślimaczka albo miesko z króliczka ;-))) napiliśmy się smacznych winek a Asia miała odśpiewane chóralne 100lat po duńsku,szwedzku i angielsku :-) Końcowka tygodnia była pracowita bo w czwartek wrocilismy z U. a w piątek jechałyśmy na wykład do Sundsvallu (który raczej mnie rozczarowal, okazal się być w zasadzie omówieniem ksiązki,ktorej prelegent był współautorem i w zasadzie nie wnosił żadnych przełomowych informacji do mojej wiedzy...)a po powrocie wspomagalam męża w przedimprezowych działaniach kuchennych.Tak naprawdę więc odpoczęłam dopiero dziś po południu,poszliśmy na spacerek wykorzystując sprzyjającą jak na koniec października aurę a potem usiadłam przy kompie,żeby podpowiadać na maile i nadgonić braki w tymże oto blogu :) Co niniejszym uznaję za zakończone a wszystkim czytającym życzę przyjemnego tygodnia pracy (no w przypadku moich chlopakow tygodnia laby bo Dawid w szkole a Radek w SFI mają ferie jesiennne...aaaa tylko ja biedna myszka od 8 do 17 w pracy :-((( ) :-)))) niedziela, 26 października 2008, zapiski_szwedzkie
|